Tęsknota za pięknem. Sztuka między falami pandemii

Autor: Andrzej Haegenbarth

Pięknie jest „myśleć rzeczy piękne”, jeszcze piękniej rzeczy piękne czynić    
                                                          Wasilij Rozanow

Kiedy tylko poluzowano obostrzenia pandemiczne twórcy i organizatorzy wystaw z ochotą zajęli się prezentacją wszelakiej twórczości artystycznej. Zaczęto urządzać zaległe ekspozycje oraz nowe z nadzieją, że wszystko wróci do normy, czyli że będzie tak jak było przed zarazą a może nawet lepiej. Myślano, że wygłodniali widzowie długo pozbawieni duchowej strawy rzucą się na to, co dla nich przygotowano. Tak się jednak nie stało. Nawet na świetne wystawy utalentowanych artystów, przyszło znacznie mniej ludzi niż się organizatorzy spodziewali. Być może jedni bali się zarazić, inni wybierali ekspozycje otwierane w tym samym czasie bardziej ich interesujące? Myślę, że zdecydowana większość odzwyczaiła się od uczestnictwa w życiu artystycznym. Woli iść na spacer, spotkać się ze znajomymi, a nade wszystko posiedzieć w domu i obejrzeć na platformie cyfrowej „coś ekscytującego”. Pomijam w tym miejscu niewystarczające poczynania „nagłaśniające” organizatorów, którzy niezależnie od rangi wydarzenia nie wychodzą poza rutynowe działania.

Raj II. Fot. Hegen.

            Niemniej niektórzy gospodarze galerii i organizatorzy dużych imprez na przykład 5. Wielkopolskiego Festiwalu Fotografii (a wśród nich niżej podpisany jako wystawiający i kurator trzech wystaw, a właściwie czterech, ale ostatniej nie liczę, bo odbyła się tylko w Internecie), w bardzo trudnej sytuacji zrobili wszystko, żeby nie ograniczać się do wystaw on-line, ale usytuować prace w realnej przestrzeni (z nadzieją, że zainteresowani je obejrzą) i doprowadzić do zaplanowanych spotkań oraz wydać towarzyszące im publikacje. To zadanie, łącznie w wystawą główną „Śladami mistrzów”, udało się zrealizować. Tak było w trudnym jesiennym okresie ubiegłego roku. Wystawy na Wydziale Fizyki UAM , których byłem współorganizatorem i kuratorem można było oglądać od 26 października 2020 r. aż do połowy czerwca br.

Ostatni brzeg i W matni. Fot. Hegen.

            Od lata br. nastąpiło otwarcie i pojawiło się wiele interesujących propozycji. Niestety poza wernisażami galerie świecą pustkami. Niemniej ambitni artyści i placówki wystawiennicze nie zważając na obecną sytuacją, robią to, co do  nich należy. Kilka dni temu zdarzyło mi się obejrzeć jedną z najlepszych wystaw indywidualnych ostatnich lat. Przy wszystkich odmiennościach można ją porównać tylko z niedocenioną wystawą Romana Kosmali „Na skrzydłach katedr”,  zorganizowaną w Muzeum Archidiecezjalnym w Poznaniu (2018). W obu przypadkach autorzy nie szczędzili starań, by zaprezentować swoją twórczość jak najlepiej.

Aby obejrzeć sentymentalną wystawę  Zofii Bilińskiej „Rzeźba i rysunek” pojechałem do  Środy Wielkopolskiej. Dlaczego w niewielkim wielkopolskim mieście najbardziej znana gorzowska rzeźbiarka zaprezentowała swój wybrany dorobek? Ponieważ w leżącej nieopodal wsi spędziła dzieciństwo, które miało decydujący wpływ na jej twórczość. Był to w pewnym sensie powrót do źródeł z bagażem sporych osiągnięć. Zofia Bilińska ma w dorobku rzeźby plenerowe wolnostojące i kompozycje do fontann w Gorzowie Wlkp., Sulęcinie, Choszcznie, Świebodzinie, Drawnie, Reczu. Ponadto  płaskorzeźby ścienne, medale, statuetki, grafiki i rysunki. Jest także autorką wielu znakomitych rzeźb kameralnych, co dobrze uświadamia wystawa w Środzie Wielkopolskiej. Aby pojąć rangę i znaczenie twórczości Bilińskiej dla mieszkańców Gorzowa trzeba wymienić przynajmniej kilka jej prac plenerowych, które wpisały się w pejzaż miasta. Gorzowianie na co dzień obcują z jej repliką Fontanny Pauckscha (przy katedrze) oraz pomnikami: romskiej poetki Papuszy (Park Wiosny Ludów), malarza Jana Korcza (skwer przy ulicy Chrobrego), Pawła Zacharka (Bulwar Zachodni), Ofiar Stalinizmu (cmentarz komunalny) oraz Macierzyństwem (ogród Muzeum Lubuskiego) a także wieloma innymi rzeźbami, tablicami pamiątkowymi i  płaskorzeźbami naściennymi. Mieszkańcy często nie zdają sobie sprawy, że ich autorką jest Zofia Bilińska.

Macierzyństwo i Memento mori. I wersja. Fot. Hegen.

            Wybór prac monumentalnych na wystawie, o której mowa zdokumentowany został za pomocą fotografii.. W ekspozycji dominują prace kameralne należące – obok pomników – do największych osiągnięć gorzowskiej artystki. Poza nimi w średniej wielkości galerii, na miarę człowieka, pozwalającej na intymny kontakt z artefaktami znajdują się płaskorzeźby, medale, rysunki i pastele. Ta wyjątkowa prezentacja ze względu na wybór kompozycji i ich pogrupowanie (ceramika z brązem, miłość matczyna z memento mori) jest kwintesencją twórczości Bilińskiej. Dominują dwa tematy macierzyństwo i ochrona środowiska, która w obecnej sytuacji klimatycznej wybrzmiewa silniej niż dawniej. Nastrój katastrofizmu pogłębiają takie prace jak „W matni”, „Ostatni brzeg” i wspomniane „Memento mori”. Na wystawie znajdują się również rzeźby obrazujące jasną stronę życia od najbardziej optymistycznego „Zwiastuna nadziei” po „Raj II”. Wyróżnia się zwłaszcza ta druga praca otwarta na przestrzał, która dla usytuowanej u dołu postaci kobiety i mężczyzny może być zarówno bramą jak i drzewem wiadomości dobrego i złego.

Spośród innych kompozycji wciąż duże wrażenie robią „Wołanie”, kroczący liść jak ślepiec błagalnie wyciągający ramiona z prośbą o pomoc i „Motyl do kolekcji”, personifikacja tytułowego owada przebitego gwoździem. Warto dodać, że podejmowane kwestie a wśród  nich stany duchowe swoich bohaterek rzeźbiarka przedstawia ze specyficznego kobiecego punktu widzenia.

Otwarcie jubileuszowej wystawy Zofii Bilińskiej w MOS, Gorzów Wlkp., 2018. Fot z archiwum MOS.

           Wszystkie prace gorzowskiej artystki zasługują na wnikliwa uwagę,  zarówno figuralne wśród których przyciąga uwagę zagadkowa, erotyczna forma „Ciekawość elfa” , jak i wybłyszczone kule na których powierzchniach dzieją się dramatyczne zdarzenia.

            Gdyby  wziąć pod uwagę zastosowane przez Bilińską formy to wciąż aktualne pozostają uwagi jakie poczyniłem trzy lata temu w tekście „Wyczucie ciała i piękno formy”, który znalazł się w jubileuszowej publikacji artystki (do nabycia w galerii). W jej twórczości „powtarzającymi się motywami są pęknięta kula (w nienaruszonej formie jeden z najstarszych obrazów świata i symbol całości, stanu idealnego), niepełny dysk i prostopadłościan. Z nich usiłują się przeważne wydostać uwięzieni ludzie, ale niekiedy również anioł oraz ożywione elementy świata przyrodniczego. Zderzenie geometrycznych figur z miękkością form biologicznych potęguje dramatyzm przedstawień. Aby zwiększyć siłę wyrazu i ukierunkować przekaz rzeźbiarka wprowadza szczeliny, rozdarcia i prześwity”.

            Moim zdaniem ta fascynująca wystawa czynna do 8 sierpnia w Galerii Miejskiej w  Środzie Wielkopolskiej, Stary Rynek 16 powinna być pokazana co najmniej w miastach, w których znajdują się plenerowe rzeźby artystki.

            Wydaje mi się, że takie tłumy jakie pojawiły się na wystawie jubileuszowej Bilińskiej w gorzowskim MOS w 2018 roku należą do przeszłości. Niemniej, aby poprawić obecną sytuację trzeba zająć się rzetelną informacją i propagowaniem dobrej sztuki, a nade wszystko edukacją dzieci i młodzieży.

Memento mori. Fot. Hegen.

Generalnie „Sztuka nie jest dla wszystkich” jak powiedział w jednej z rozmów Krzysztof Penederecki, ale – moim zdaniem – może  być dla wielu. To właśnie przypadek artystki z Gorzowa, ponieważ jej twórczość jest osadzona w rzeczywistości, dotyczy problemów człowieka w łączności z przyrodą, odwołuje się do kanonów i wartości klasycystycznych i ,co nie bez znaczenia, Bilińska doprowadza swoje formy do artyzmu.

Zdjęcie tytułowe: fragment ekspozycji w Środzie Wielkopolskiej, 2021. Fot. Hegen.

                                                                                                                   

Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
eanet.pl