Stacje kultury Marcina Kęszyckiego
Na zdjęciu powyżej: Kęszycki-omnia-mea
Do końca marca w poznańskiej Galerii Collegium Chemicum można obejrzeć wspólne dzieło dwóch znakomitych artystów: FOTOGRAFIE Marcina Kęszyckiego, aktora Teatru Ósmego dnia, w aranżacji Andrzeja Okińczyca, wybitnego malarza i twórcę znakomitych aranżacji wystaw sztuki, miedzy innymi w Muzeum Narodowym w Poznaniu.
Wystawę otwierał dziekan Wydziału Chemii prof. dr hab. Henryk Koroniak wielce ukontentowany, że Collegium Chemicum ma swoja galerię sztuki i uznanych artystów, którzy uświetniają to miejsce.
Prospekt wystawy FOTOGRAFIE Marcina Kęszyckiego zaczyna się wierszem Ryszarda Krynickiego ŚPIJ SPOKOJNIE:
Śpij spokojnie,
Diabeł czuwa:
Podsłuchuje, podgląda
Nasze najskrytsze lęki i marzenia
Żeby także i od nas
Czegoś się nauczyć
Wychodzi na to, że do obejrzenia tej ekspozycji zachęca nas trzech ważnych mistrzów – aktor, malarz i poeta. Niezwyczajna sytuacja, ale wystawa warta jest tej protekcji, bo każda z tych znakomitych postaci nakierowuje naszą uwagę na inny aspekt wystawy.
Fotografie Marcina Kęszyckiego należy czytać jak dzieła sztuki, ponieważ tak są skomponowane. Każde zdjęcie ma swojego bohatera, który mówi własnym głosem, snuje swoją narrację i opowiada osobistą historię.
Objaśniając wystawę autor zwracał uwagę, że zdjęcia układają się w trzy cykle: Sen, Omnia mea mecum porto i Staurophobia.
Łacińska sentencja „omnia mea…” , co się tłumaczy, że wszystko, co posiadam noszę ze sobą oznacza w istocie, że prawdziwym bogactwem człowieka jest jego wartość duchowa, osobista. Jak naprawdę może wyglądać ta wartość, wartość dodana do wózka śmieciarza – Kęszycki pokazuje z gorzką ironią europejskiego humanisty. Ludzie przedstawieni na tych zdjęciach to człowiek współczesny, żyjący w konkretnym miejscu, konkretnym czasie, w naszym czasie rzeczywistym, w realnym kontekście społecznym. I kulturowym.
Marcin Kęszycki nie jest neurotycznym reporterem, który łapie fotogeniczne okazje, choć sam pisze o sobie, że bliski jest mu pośpiech reportażysty , czasami z nachalną niedyskrecją podpatrywacza.
Widzę to inaczej. Kęszycki jest artystą, czyli człowiekiem nacechowanym społeczną wrażliwością, z zawodu nawykłym do rozpamiętywania ludzkiej kondycji, uczulonym na dramat człowieka, jego los, historię i kulturę. I tylko to widzi wokół siebie.
Zdjęcia Marcina Kęszyckiego to notatnik z innej kultury, to obrazki z kultury biedy. Kęszycki nieustannie filtruje otaczającą go rzeczywistość przez kontekst kultury, czyli etosu człowieka uwikłanego w swoje miejsce, historię, kwestie społeczne i polityczne.
Marcin gra klimatem, nastrojem, człowiekiem przyłapanym na życiu. Temat każdego zdjęcia wychodzi na zewnątrz, poza ramy fotografii, bez awangardowych chwytów fotografiki.
Część wystawianych fotografii przynależy do cyklu Staurophobia, czyli strach przed krzyżem. Najlepiej ilustruje ten strach zdjęcie przydrożnego krzyża z przybitymi akcesoriami do krzyżowania – młotkiem, obcęgami i drabiną. Kolejna stacja krzyżowa.
O tym, ze wszystkie kultury maja skłonność do krzyżowania się świadczy słynny obraz Eugeniusza Geta – Stankiewicza Zrób to sam – Do it yourself. Ten obrazek Geta przedstawiający krzyż, a pod poprzeczną belką figurkę Chrystusa i młotek pojawił się na okładce tygodnika itd. tydzień przed stanem wojennym w 1981 roku. To, że okładka była czarno – biała było zbiegiem okoliczności, nie żałoby, bo drukarniom w Polsce zabrakło wtedy farb.
Miejsce wystawy
Collegium Chemicum
Poznań, ul. Umultowska 89B